Nieustannie głośno jest o siedleckim amfiteatrze, który wbrew pierwotnym planom został rozebrany. Czy dało się zrobić coś więcej w tej sprawie?
Przez kilka lat amfiteatr nie widział ani jednego artysty, ani widza. To fakt. Większość mieszkańców z sentymentem wspomina amfiteatr. Prezydent nie jest od zbawiania siedlczan, ale od ich wysłuchiwania. Moim zdaniem górka powinna zostać zachowana i wykorzystana do rekreacji. Powinna stanowić podstawę przyszłego amfiteatru. Można było spytać społeczeństwo i wspólnie zdecydować, co robimy dalej na tym terenie. Budżety obywatelskie są bardziej od innowacji niż realizowanie rzeczy, które leżą w gestii miasta. Wiele aspektów dotyczących wyglądu centrum miasta czy osiedli mieszkaniowych powinno być konsultowanych z mieszkańcami, nawet jeżeli procedury mają się przedłużyć. To jest definicja samorządności i prowadzenia miasta, która na pewno nie koreluje z działaniami obecnego prezydenta. Dostrzegam w jego zachowaniach próbę uszczęśliwiania mieszkańców na siłę.
Nie będziemy europejskim miastem jeżeli pozbawimy ich jakiejkolwiek decyzyjności. To nie jest tak, że wybrana władza na pięć lat nie powinna przez ten czas konsultować się z mieszkańcami. Należy brać przykład z lepiej rozwiniętych krajów jak Szwajcaria, w której wiele spraw jest poddawanych pod referendum. Nie możemy zapomnieć, że musimy budować przyszłość Siedlec tak dla młodszych ludzi, jak i starszych. Miasto nie powinno stawać w kwestii zagospodarowania czasu wolnego. Potrzeba budowania infrastruktury i równania miasta do ośrodków nie 10- czy 20-tysięcznych, ale 120- czy 150-tysięcznego. Nie z tego powodu, że tak mi się podoba, ale to wszystko jest policzalne. W ciągu dnia do Siedlec pewnie przybywa tyle osób. Część jeździ do pracy do Warszawy, ale liczby samochodów wjeżdżających do miasta mówią wszystko. W ciągu dnia 2400 samochodów wjeżdża do Siedlec od ulicy Domanickiej, 4300 od Żelkowa, a mamy osiem takich wjazdów. Trzeba mieć świadomość, że jesteśmy dużym ośrodkiem na wschodzie Polski i trzeba zawalczyć, żeby biznes, handel i rozrywka kwitły w Siedlcach.
Jak pan ocenia remont Parku Aleksandria?
Regularnie bywam w nim na spacerach z małżonką i nie mam negatywnych odczuć. Ubolewam, że w półtora roku przerwy nic nie zrobiono z gawronami, nie oczyszczono stawu. Generalnie jednak widać, że mieszkańcy korzystają z parku. Nie jestem krytykantem dla krytyki. Jeżeli coś powstało fajnego to należy to docenić. Park ma służyć mieszkańcom i służy. Często go odwiedzałem w trakcie kampanii i rozmawiałem z osobami, które z niego korzystały. Trzeba mieć świadomość, że jesteśmy tylko momentem dla historii miasta. Największe ukłony za park należą się Aleksandrze Ogińskiej, która stworzyła park dla siebie, ale od wielu lat korzystają z niego mieszkańcy Siedlec. Rewitalizacja parku to efekt działań wielu pokoleń siedlczan. Musimy równać do rozwiązań miejskich, które zostały sprawdzone w Polsce i Europie. Przy parku najważniejsza jest konsekwencja działania. Nie można obrażać się, że ktoś złożył wniosek, a ja go realizuję, ale podziękować poprzednikom.
Sporo komentarzy, głównie negatywnych, wywołuje budynek przy zalewie siedleckim. Czy dostrzega pan wizję całościowego zagospodarowania tego miejsca z dużym i wciąż niewykorzystanym potencjałem?
Nie można się zasłaniać brakiem pieniędzy. Ich po prostu trzeba szukać. Zalew miejski powinien stać się drugim po parku dużym obszarem wypoczynku siedlczan. Powinna wokół niego znaleźć się infrastruktura służąca kolejnym pokoleniom. Zalew to powinno być miejsce odpoczynku na łonie przyrody, spędzenia czasu ze znajomymi albo przygotowania się do egzaminu. Moim zdaniem prezydent Andrzej Sitnik będzie wstydził się budynku, który powstał nad zalewem. Przede wszystkim ze względu na to, że go zmienił względem projektu. Budynek miał mieć taras widokowy, na którym można byłoby przy dobrej kawie lub drinku posiedzieć i popatrzeć na ten piękny zakątek miasta.
Kilkanaście miesięcy temu odbyłem spotkanie z przedsiębiorcami naszego miasta. Pojawili się na nim dwaj asystenci pana prezydenta, czyli prezes ARMS i prokurent. Co ja najczęściej od nich słyszałem? Nie da się. Tego nie można zrobić.
Pan również zarządzał dużymi projektami, więc takie podejście zapewne trudno zaakceptować.
Miałem taką sytuację z wypożyczalną rowerów miejskich w Siedlcach. Gdy złożyłem dokumenty otrzymałem pierwotnie odpowiedź, że na mocy takiego i takiego przepisu jest to niemożliwe. Po czym okazało się, że w Toruniu na mocy tych samych przepisów można było je postawić. Nie mówię o naciąganiu prawa, ale o wizjonerstwie i chęciach. Jeżeli w trybie pracy urzędniczej nie ma woli zadowolenia mieszkańca to trudno będzie znaleźć konsensus. Moje cztery lata w hotelarstwie pokazały mi, co jest najważniejsze w obsłudze klienta. Zadowolony gość. Możemy mieć niesamowitą ofertę, ale jeżeli gość zostanie źle obsłużony, trafi do nieklimatyzowanego brudnego pokoju to nie zostawi na nas suchej nitki. Urząd powinien działać tak samo. To mieszkaniec Siedlec powinien być przede wszystkim zadowolony. Dobrze wynagradzany urzędnik daje z siebie wszystko, ale musi też pamiętać, że pełni swego rodzaju służbę. Mam wiele koleżanek i wielu kolegów w Urzędzie Miasta. W moich czasach zadowolony klient, czyli mieszkaniec, był ważnym elementem funkcjonowania magistratu. Do tego trzeba dążyć. Nie oznacza to, że każdy mieszkaniec wyjdzie z urzędu z załatwioną sprawą. Wiele rzeczy można jednak załatwić szybciej niż to dzieje się obecnie.
Wspomniał pan o Agencji Rozwoju Miasta Siedlce. Da się słyszeć głosy, że powstała w zupełnie innym celu niż te, na których skupia swoją obecną działalność. Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego?
Agencja Rozwoju Miasta powinna wrócić do korzeni. W pierwszej kolejności powinna dbać o rozwój Siedlec. Słyszę, że ci wszyscy aktywni ludzie, których nie brakuje w Siedlcach, mający pasję i pomysły, odbijają się od ściany. Kiedyś pomagaliśmy jak mogliśmy w realizacji różnych akcji społecznych, a obecnie ich organizatorzy muszą zapłacić spółce więcej niż na rynku. ARMS powinien być służebny wobec mieszkańców, a tak nie jest. Park Wodny, stadion czy Ośrodek Sportu – to infrastruktura, z której w pierwszej kolejności korzystają nasi mieszkańcy. Agencja musi zarabiać, ale w wielu aspektach jej finansowanie pokrywa miasto. Agencję tworzą ludzie. Znam większość jej pracowników. To ludzie pozytywnie nastawieni do wszelkich pomysłów, do pracy nad rozwojem siedleckiego sportu. Decydenci ARMS mają inne pomysły na jej służebność, więc jest jak jest. Często słyszę od dwóch panów rządzących Agencją jak to było źle za moich czasów, a jak jest rewelacyjnie za ich czasów. Mogę tylko się uśmiechnąć, ponieważ to nie ja będę oceniał ich pracę, ale dokonają tego mieszkańcy.
Wiele osób twierdzi, że zbliżające się wybory będą kluczowe dla Siedlec, które niezaprzeczalnie mają ogromny potencjał, który wciąż czeka na uwolnienie.
Każde wybory to nowe otwarcie, nowe spojrzenie na funkcjonowanie czy to państwa, czy samorządu. Jednym jak i drugim wyborom powinno towarzyszyć przewietrzenie, otwarcie drzwi, danie szansy nowym ludziom. W państwie po ośmiu latach nastąpiła zmiana, a wraz z nią powrót do Europy, uzyskanie pieniędzy z KPO, szacunek dla sądownictwa, inności i demokracji. Nie można niszczyć kogoś, bo ma inny pogląd, wartości, kolor skóry, wiarę, orientację. Pan Bóg nas stworzył równych i od tego trzeba wyjść. Należy wybaczać, ale nie zapomnieć. Jeżeli chodzi o wybory samorządowe to w Siedlcach przy prezydencie Sitniku nie ma czegoś, co uwielbiam. Nie ma pracy zespołowej. Nikt z nas nie jest alfą i omegą. Nikt nie zna się na wszystkich. Tworzenie zespołów profesjonalistów, z tych którzy są w mieście i tych, którzy chcą z nim współpracować przyniosłoby znakomite rezultaty. W Siedlcach brakuje dialogu prezydenta z mieszkańcami, przedsiębiorcami i przede wszystkim z radnymi. Prezydent jest pierwszy, ale wśród równych. Wybór każdego człowieka na prezydenta, radnego czy parlamentarzystę to nie jest nadanie nowej inteligencji tylko nadanie dużego obowiązku słuchania ludzi i wypracowywania wspólnego działania. Taki widzę samorząd. Jestem dobrej myśli. Wszyscy politycy prawej i lewej strony sceny politycznej wiedzą, że Grzegorz Orzełowski nie chodzi na sznurku i ma swoje pomysły, otacza się kompetentnymi ludźmi, nie z nadania partyjnego.
A propos nadania partyjnego. Czy barwy polityczne będą kluczowe przy rozdziale środków z centrali?
Od zawsze jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi. To nie jest kunktatorstwo, czy też ustawianie się względem władzy, która obecnie funkcjonuje. Trzeba wykorzystać ten moment po stagnacji finansowej, braku KPO w Polsce, jak i innych źródeł finansowania z UE, aby pociągnąć rozwój miasta Siedlce. Nie zaoszczędzimy nigdy tyle, żeby spłacić długi czy inwestować w nowe rzeczy, musimy mieć środki zewnętrzne – to podstawowa sprawa. A żeby się nie o starać musimy mieć projekty, wiedzieć, gdzie co ma stać i ile kosztować, jak ma wyglądać. Do całości musimy mieć przygotowany biznes plan, bo bez niego nie da się zarobić na żadnej inwestycji. Hala na 3-3,5 tysiąca widzów z przeznaczeniem sportowo-kulturalno-wystawienniczym daje niesamowite możliwości. Przytoczę tylko moje obecne miejsce pracy, czyli Zamek w Janowie Podlaskim, gdzie organizujemy 350 konferencji na sali 800 metrów i z dostępnością 200 pokoi hotelowych. Wspomniana hala przy potencjale Siedlec daje jeszcze większe możliwości organizacji przeróżnych wydarzeń, wystaw, targów, forum gospodarczego. Musimy uaktywnić Siedlce. Jesteśmy centrum w trapezie między Brześciem, Białymstokiem, Lublinem i Warszawą. W odległości 70 kilometrów od Siedlec mieszka ponad milion mieszkańców, więc mamy skąd zarabiać pieniądze. Moje wizyty u minister finansów i polityki regionalne, u ministra infrastruktury, spotkanie z wiceministrem obrony narodowej służą temu, aby już zabiegać o interesy naszego miasta, ale też ich bronić.
Jak ministrowie podchodzą do problemów Siedlec i siedlczan?
To bardzo otwarci ludzie. Nie jesteśmy pępkiem świata, ale wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem dostrzegają potencjał Siedlec. Przede wszystkim w zaangażowaniu ludzi. W Siedlcach po raz pierwszy może dojść do prawdziwie dobrej zmiany. Zarówno ja, jak i mój komitet, jestem otwarty na współpracę. Nikogo zapraszając do startowania z listy Kocham Siedlce nie pytałem o światopogląd. U mnie kandydują społecznicy, którzy chcą coś zrobić dla miasta. Stworzyliśmy dobrą drużynę, która po wyborach powiększy się, bo wszyscy kochamy Siedlce.
Kampania to specyficzny czas. Czy odczuł pan jej trudy?
Trzeba było wyjść ze swojej strefy komfortu i zacząć postrzegać problemy miasta z perspektywy mieszkańców. Odwiedziłem około 1500 mieszkań i domów siedlczan, dzięki czemu dostrzegłem ich potencjał, ale też ile jest dla samorządu do zrobienia. Wielu ludzi potrzebuje pomocy miasta. Jeżeli wyborcy mnie obdarzą zaufaniem to ja jako decydent nie będę mógł zasłaniać się tabelkami czy konsultacjami społecznymi, ale po prostu działać i pomagać. Spotkałem wiele osób, które chętnie ze mną rozmawiały o tym, dokąd Siedlce mają zmierzać. Drogi czy ścieżki rowerowe to podstawowe kwestie, ale w Siedlcach nie ma publicznych żłobków. Rozmawiałem także z mieszkańcami Siedlec o zieleni i braku zgody na dokładanie kolejnych bloków na już funkcjonujących osiedlach. Trzeba szukać nowych enklaw do rozwoju miasta. Nie możemy zamykać się na nowych mieszkańców. Jestem przekonany, że po bezpośrednich rozmowach z mieszkańcami i Radą Miasta przegłosujemy najlepsze rozwiązania dla Siedlec.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.