Miał 56 lat. Przed 15 lat prowadził zajęcia w Łukowie. Udzielał się w Łukowskim Klubie Karate Kyokushin "MAWASHI". Był wzorem i autorytetem dla bardzo wielu osób. - U niego wraz z żoną zapisałem się na zajęcia karate i doskonaliłem swoje umiejętności. Bogdan był człowiekiem o wielkim sercu, z poczuciem humoru. Był bardzo zaangażowany w rozwój dyscypliny w kraju. Był wspaniałym wychowawcą, trenerem i przyjacielem - mówi Paweł Głowacki.
Szef łukowskiego klubu podkreśla, że dzięki Bogdańskiemu rozpoczął przygodę z karate kyokushin. - Chciałbym tak jak on, kontynuować ją do końca swojego życia. Sensei tworzył Łukowski Klub Karate Kyokushin. Powierzył mi kierowanie i rozwój klubu. Dzięki niemu nabrałem odwagi, nauczyłem się rozsądnie podchodzić do rzeczywistości. Norbert pomógł mi uwierzyć we własne siły i dał "kopa" do własnego rozwoju i osiągania swoich celów - dodaje.
Głowacki po raz ostatni rozmawiał ze ŚP. Norbertem Bogdańskim tydzień temu. - Gadaliśmy o zajęciach, o koronawirusie. Mówił, że tęskni za prowadzeniem zajęć. Ostatnio zaczął szkolić swoich następców on-line. Miał przyjechać do mnie - mówi Głowacki.
Szef Łukowskiego Klubu Karate Kyokushin "MAWASHI" chciał podzielić się osobistym pożegnaniem 56-latka. - Drogi przyjacielu, żegnamy cię my wszyscy, którzy mieliśmy przyjemność Cię poznać, trenować pod twoim okiem. Dla nas byłeś natchnieniem i motywacją do pracy. Ty pokazałeś, że jeśli zrobisz tysiąc kopnięć, to dasz radę i dwa razy więcej. Udowadniałeś, że swoje słabości można pokonać. Byłeś dla mnie osobą, która dała mi to, dzięki czemu mogę się rozwijać i wierzyć. Obdarzyłeś mnie zaufaniem i zawsze mogłem z Tobą porozmawiać o wszystkim. Dziękuję Ci za wszystko. Zawsze pozostaniesz w mojej pamięci i setek innych osób. Żegnamy Cię trenerze. Niech dobry Bóg ma Cię w swojej opiece - kończy ze łzami w oczach Głowacki.