ROZMOWA Z MARCINEM KOZŁOWSKIM, ZAWODNIKIEM POGONI SIEDLCE
Nie wypuszczę siostry
Mateusz Połynka: Rozmawiałem z "Cinkiem" (Marcinem Kozłowskim I - red.) przed meczem.
Marcin Kozłowski II, zawodnik Pogoni Siedlce: Dla niego był to specjalny mecz, żałował, że nie może zagrać. Wiadomo, jak bardzo kibicuje klubowi z czerwonej części Łodzi.
To dla Ciebie najładniejszy gol w karierze?
Jedno z ładniejszych trafień. Bardzo cieszę się z podjęcia takiej decyzji i tego, że pokonałem Wojciecha Pawłowskiego. Ten gol znaczył dla mnie wiele. To, że Widzew był przeciwnikiem, liczy się wręcz podwójnie. To tak uznana marka, że takie wydarzenie robi się niezwykle interesujące.
Tak wyszło?
Jak zabrałem się z piłką, po lewej stronie ujrzałem Adama Mójtę. Ale zobaczyłem też kątem oka, że obrońca już do niego pobiegł. Pozostało mi więc zabrać się do środka i uderzyć.
Celowałeś w to miejsce, w które powędrowała piłka?
Piłka minimalnie odbiła się od obrońcy, poszła nieco w górę. Plan był taki, by uderzać po długim słupku.
Zwycięstwo jest bezcenne w walce o utrzymanie. Te trzy punkty nie dają jeszcze jednak komfortu, bo liga jest niesamowita.
Nadal nie mamy tego spokoju. Jesteśmy świadomi, że walka na całego trwa. Nikogo nie traktujemy specjalnie. Takie samo było podejście do Olimpii Elbląg, jak do Widzewa. Nie był to dla nas wyjątkowy mecz,. Mamy dwa punkty do pierwszej szóstki, ale i jesteśmy dwa nad strefą spadkową. Jesteśmy skoncentrowani, a nikt szampanów nie otwiera. Przez cały tydzień przygotowujemy się do meczu z Górnikiem. Z Widzewem niewiele osób stawiało nas w roli faworyta.
Drugi z rzędu mecz z liderem II ligi, tym razem w Łęcznej. Szykuje się trudne zadanie, łęcznianie wygrali u siebie 10 z 15 spotkań.
Oczywiście. Ale nie zagłębiamy się w statystyki, tylko poszukamy ich słabszych punktów, zwrócimy uwagę na mocniejsze. Podejdziemy do meczu bez strachu, ale z respektem. W niedzielę pokazaliśmy, że z tak silnym rywalem jak niedawny lider II ligi byliśmy w stanie wygrać. Górnik z Olimpią Elbląg męczył się niemiłosiernie i oby tak samo było w sobotę. Chciałbym, by tym razem wynik był odwrotny.
Komu dedykujesz bramkę?
Mojej rodzinie, braciom Tomkowi i Darkowi oraz siostrze Ewelinie, która przyjechała aż z Londynu. Grono Kozłowskich na trybunach było spore... Trafienie dedykuję też dla mojej narzeczonej Magdy, która w poniedziałek po spotkaniu obroniła pracę magisterską, a same zawody śledziła tylko w internecie. Nie mogłem zrobić lepszego prezentu dla nich wszystkich, cieszę się, że mogłem im się tak odwdzięczyć. Chyba siostry nie wypuszczę z powrotem na Wyspy, musi tu zostać przynajmniej do końca sezonu.