26-latek jest wychowankiem naszych dzisiejszych przeciwników. Na pierwszych zajęciach pojawił się w wieku sześciu lat. W Widzewie grał od zawsze z roczną przerwę na występy w Legionovii Legionowo i obecną grę w Pogoni. Zapraszamy na rozmowę z popularnym "Cinkiem".
ROZMOWA Z Marcinem Kozłowskim, zawodnikiem Pogoni Siedlce
Niech Pogoń się utrzyma, a Widzew awansuje
Czekałeś na mecz z Widzewem?
- Oczywiście. Gdy tylko było wiadomo, że wznowimy rozgrywki, patrzyłem kiedy dojdzie do spotkania z klubem z mojego miasta.
Starcie wywołuje dodatkowe emocje?
- Jakby nie patrzeć, jetem wychowankiem Widzewa, w którym grałem od szóstego roku życia. Dodatkowy dreszczyk emocji się pojawi. Nie tylko u mnie. Dla każdego mecz z klubem z Łodzi jest dodatkową motywacją. Wiadomo, przyjedzie wielki klub, który ma wielką rzeszę fanów i po latach tułaczki po niższych ligach chce wrócić na właściwe sobie miejsce. Widzew walczy o awans i potrzebuje punktów.
A po Pogoń, by się utrzymać...
- Będziemy chcieli sięgnąć po komplet punktów. Nie wyobrażam sobie, byśmy do ostatniej kolejki drżeli o utrzymanie w lidze.
Widzewowi idzie jak po grudzie...
- Nic dwa razy się nie zdarza. Rok temu było podobnie, ale druga runda była tragiczna i przegraliśmy walkę o promocję. Teraz Widzew nie notuje serii zwycięstw. Niby mają lidera, jednak Górnik Łęczna ma tyle samo punktów.
Dzisiaj mamy 90 minutę i 0:0. Rzut karny. Podejdziesz do piłki?
- (śmiech - przyp. red.). Są inni, którzy są wyznaczeni do wykonywania "jedenastek". Nie chciałbym brać na siebie odpowiedzialności. Gdybym nie trafił wylałaby się na mnie fala krytyki, że zrobiłem to specjalnie.
Ciężko skoncentrować się na mecz z byłym klubem?
- Teraz będzie łatwiej. W pierwszym meczu było trudniej. Wróciłem na stadion, na którym się wychowałem. Wychodząc na boisku będę się koncentrował na tym, by wypaść jak najlepiej. Jestem profesjonalistą. Najlepiej, gdyby Pogoń się utrzymała, a Widzew awansował.