– Głównym, wiodącym rynkiem akcyjnym na świecie powinny być Stany Zjednoczone. Widzimy cały czas bardzo silne zachowanie się rynku amerykańskiego. Uważamy, że ten pozytywny sentyment będzie podtrzymany w ciągu tego roku – mówi agencji informacyjnej Newseria Piotr Tukendorf, doradca inwestycyjny z Biura Maklerskiego Deutsche Banku. – Stawiamy na rynki rozwinięte względem rynków wschodzących, przede wszystkim Stany Zjednoczone i Japonię. Początek tego roku przebiega bardzo dobrze pod względem koniunktury na rynkach akcyjnych. Spowodowane to jest odbudową sentymentu związaną z wyborem nowego prezydenta w Stanach Zjednoczonych.
Indeksy za oceanem wciąż biją kolejne rekordy. S&P 500 od wyboru Trumpa na urząd prezydenta wzrósł o kolejne prawie 10 proc., mimo że we wrześniu wspiął się na historyczne szczyty. Japoński Nikkei, choć pozostaje nieco poniżej rekordów z połowy 2015 roku, od 9 listopada wzrósł o ponad 12 proc. Zdaniem Piotra Tukendorfa istotny dla dalszych losów rynków akcji jest sposób realizacji zapowiedzi z kampanii wyborczej Trumpa. Potencjalne wojny handlowe, nieracjonalne zaostrzanie polityki imigracyjnej czy wycofanie się z partnerstwa transpacyficznego nie będą służyć wzrostowi.
– Pozytywnym impulsem, którego rynki oczekują i który na rynku amerykańskim powinien się materializować, byłaby przede wszystkim realizacja programu inwestycyjnego zapowiadanego przez Donalda Trumpa w skali nawet około jednego biliona dolarów – mówi Tukendorf. – Także kwestia deregulacji sektora energetycznego, finansowego i farmaceutycznego oraz planowane obniżki podatków, m.in. dla przedsiębiorców z wysokiego, maksymalnego obecnie poziomu około 35 proc.
Te czynniki powinny wpłynąć na szybszy rozwój gospodarczy Stanów Zjednoczonych, jak również odbicie gospodarek rosyjskiej i brazylijskiej. Ciążyć może natomiast sytuacja w strefie euro, która według OECD rozwijać się będzie do 2018 roku w tempie nie szybszym niż 1,7 proc. podobnie jak gospodarka niemiecka. Według Banku Światowego można oczekiwać nawet w strefie euro wzrostu tylko o 1,4–1,5 proc.
– Prognozujemy, że w tym roku zaobserwujemy pewne przyspieszenie wzrostu gospodarczego na świecie do poziomu 3,4 proc. wobec 3 proc. w roku ubiegłym. Będzie to spowodowane przyspieszeniem wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych, a także wyjściem z recesji takich gospodarek jak Brazylia i Rosja – przewiduje doradca inwestycyjny BM Deutsche Banku. – Z drugiej strony wpływ na to tempo będzie miało osłabienie wzrostu gospodarczego w strefie euro. Za tym będzie stał wzrost ryzyka politycznego spowodowany potencjalnym brexitem i ogólne spowolnienie gospodarcze w gospodarce niemieckiej.
Według Banku Światowego i OECD globalny wzrost gospodarczy w 2017 roku także ma być o 0,4 pkt proc. wyższy niż w 2016 roku, choć instytucje te podają odmienne dynamiki. Bank Światowy ocenia tempo wzrostu globalnego PKB w 2016 roku na 2,3 proc., a na 2017 przewiduje 2,7 proc. Te szacunki mogą być jednak zaniżone, bo np. dla Polski na 2016 rok przewidywane jest 2,5 proc., a polska gospodarka urosła o 2,8 proc. OECD odpowiednio szacuje światowy wzrost gospodarczy za ubiegły i obecny rok na 2,9 proc. i 3,3 proc.
– Na rynku polskim jest szansa na podtrzymanie dobrego sentymentu na rynku akcji w ciągu całego roku. Natomiast na ogólny wynik polskiej giełdy będą miały wpływ również czynniki lokalne, przede wszystkim oczekiwana przez rynek publikacja programu budowy kapitału, co ma mieć miejsce w I półroczu tego roku – zastrzega Tukendorf. – Natomiast nadal brakuje pewnych istotnych szczegółów tego programu, przede wszystkim odnośnie do limitów inwestycyjnych. Druga kwestia związana jest przede wszystkim z rozwiązaniem legislacyjnym problemu kredytów walutowych, ponieważ oczyszczone zyski banków powinny być w tym roku lepsze w ujęciu rok do roku, natomiast prognozy te nie uwzględniają ani zwrotu spreadów walutowych, ani też kwestii ewentualnego przewalutowania hipotek.
Mimo wszystkich zastrzeżeń i możliwych pułapek to właśnie rynek akcji powinien być wiodącym segmentem inwestycyjnym w tym roku. Nawet na rynkach wschodzących, choć tu wzrosty bardziej prawdopodobne są w drugiej części roku, po ustabilizowaniu sytuacji na amerykańskich obligacjach i surowcach. Jeśli chodzi o inwestowanie w te ostatnie Piotr Tukendorf zaleca ostrożność .
– W tym momencie już niezbyt optymistycznie postrzegamy rynek surowcowy po bardzo silnych wzrostach w drugiej połowie ubiegłego roku i na początku tego roku. Potencjał wzrostowy w tym momencie jest już bardzo mocno wyeksploatowany i ceny metali przemysłowych powinny być niższe na koniec tego roku. Niewielki jest potencjał wzrostowy metali szlachetnych – złota, platyny, srebra. Związane to jest przede wszystkim z umacniającym się dolarem, którego wzrost przewidujemy w roku bieżącym – przestrzega.
Także ropa naftowa, której cena w ciągu ostatniego roku wzrosła o niemal dwie trzecie, jest surowcem, na którego dalszy wzrost cen trudno jednoznacznie liczyć.
– Paradoks polega na tym, że oczywiście ograniczenie wydobycia przez OPEC i wzrost cen z tym związany praktycznie automatycznie wywołują wzrost produkcji w Stanach Zjednoczonych, dlatego te rynki cały czas próbują znaleźć swoją równowagę – podsumowuje.