Paulina Smaszcz-Kurzajewska wspomina, że kiedy była w szkole średniej i na studiach jadła bardzo dużo, jednak nie miało to wpływu na jej szczupłą sylwetkę. Dziennikarka do dziś zachwyca zgrabną figurą, ale jak przyznaje – teraz musi nieco kontrolować swój jadłospis.
– Nie wierzę w te wszystkie diety, ale przychodzi wiek, kiedy trzeba o wiele mniej jeść i bardzo się ruszać – trzy razy w tygodniu siłownia, w przerwach biegam i się rozciągam, nie mam innego wyjścia, do tego rower. W pracy staram się nie chodzić na duże posiłki, żeby nie zasypiać i nie siadać, mam pracę korporacyjną w Canal+, więc bardzo wiele godzin siedzę, ruch jest potrzebny, a poza tym nie łudźmy się, PESEL jest przeszkodą – mówi agencji Newseria Paulina Smaszcz-Kurzajewska, dziennikarka.
Paulina Smaszcz-Kurzajewska podkreśla, że nigdy nie stroniła od ćwiczeń. Cała jej rodzina przyzwyczajona jest do aktywności fizycznej i w wolnym czasie, zamiast leniuchowania na kanapie uprawiają wszelkie możliwe rodzaje sportu. Dziennikarka wspomina, że z mężem, który jest wielkim fanem skoków narciarskich, poznała się właśnie pod Wielką Krokwią podczas Pucharu Świata w 1996 roku.
– To jest jakaś przypadłość naszej rodziny, że wszyscy uprawiamy dużo sportu. Lubię być aktywna, to świetny sposób na to, by odreagować takie stresy, wiele kobiet mówi mi: wiesz, wolę położyć się spać. Ja mówię: we śnie odpoczniesz, ale nie odreagujesz stresu. Sport jest też dobry, aby przemyśleć pewne rzeczy, aby pewne rzeczy sobie ułożyć, żeby wiedzieć, jakie są nasze wartości, dokąd dążymy, co jest dla nas najważniejsze, trzeba oczyścić głowę – tłumaczy Paulina Smaszcz-Kurzajewska.
Maciej Kurzajewski w młodości trenował kolarstwo torowe i taniec nowoczesny, teraz stawia na biegi i bierze udział w najważniejszych maratonach, m.in. na antycznej trasie Maraton–Ateny (dystans 42 km i 195 m). Starszy syn Kurzajewskich – Franciszek trenuje z kolei polo.
– Chciałabym, aby moi synowie dalej byli aktywni sportowo, aby dziewczyny, z którymi się zwiążą w przyszłości, również były aktywne. To uczy charakteru, dyscypliny, zorganizowania, to walka ze swoimi słabościami. Ja przyznaję, czasami zjem ciastko, ale jak mówi moja ulubiona pani profesor do spraw dietetyki: tak, ale zjedz je raz w miesiącu. – Pani profesor, a boczek? – Boczek też, ale raz na rok – dodaje Paulina Smaszcz-Kurzajewska.