– Panuje ogólne przekonanie, że gdyby nastąpił grexit, gdyby rzeczywiście Grecja opuściła strefę euro, to byłaby to katastrofa, efekt domina. Nie przypuszczam, żeby tak było. Myślę, że większość graczy rynkowych i nie tylko rynkowych, również graczy na polu gospodarczym, ma już wliczone w koszty to, że wcześniej czy później Grecy albo opuszczą strefę euro, albo ich dług zostanie gwałtownie zredukowany, bo trzeciej możliwości nie ma – przekonuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
Problemem w rozmowach była kwestia kolejnych reform, których Międzynarodowy Fundusz Walutowy, tworzący Troikę wraz z EBC i KE, domagał się od rządu w Atenach. Chodzi o wyższe podatki i niższe emerytury. Grecy, którzy zaciskają pasa od siedmiu lat, nie chcieli się zgodzić na takie rozwiązanie, które obok restrukturyzacji zadłużenia było warunkiem udziału MFW w trzeciej transzy pomocy dla Grecji. Z kolei na brak uczestnictwa MFW ani na redukcję greckiego długu nie chciały się zgodzić Niemcy.
– MFW twierdzi, że nie ma wyjścia: grecki dług musi być zredukowany. Tym razem jeszcze Fundusz przyłączy się do dopłaty dla Grecji, ale to chyba już ostatni raz. Ostatnio przedstawiciele Funduszu mówili, że bez redukcji długu nie będą się do tego przyłączali – przypomina Kuczyński. – Jest potężny opór ze strony Niemiec, ze strony ministra finansów Wolfganga Schäuble’a. Myślę, że jakieś rozstrzygnięcia będą po wyborach, jeżeli Schäuble przestanie być ministrem.
I choć przedstawiciele MFW upierają się, że obie nogi – reformy greckiego rządu i restrukturyzacja długu – są równie ważne, a premier Grecji wręcz stwierdził, że za każde euro oszczędności poczynionych przez Grecję będzie odjęte od greckiego długu, wygląda na to, że ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły.
Piotr Kuczyński uspokaja, że dla Polski nawet ewentualny grexit nie będzie miał żadnego znaczenia, podobnie jak dla innych dużych gospodarek. Ewentualne reakcje rynkowe trwałyby najwyżej kilka dni. Natomiast mogłoby to mieć długofalowe konsekwencje zarówno dla Grecji, jak i dla samej europejskiej waluty. Zdaniem analityka w ostatecznym rozrachunku byłyby one pozytywne.
– Dla rynku walutowego oznaczałoby to umocnienie euro. Bo jeżeli strefę euro opuszcza słaby członek, to na logikę, wspólna waluta powinna się umocnić. Oczywiście, na początku zapewne byłyby duże wahania, bo tak zazwyczaj bywa – zastrzega główny analityk DI Xelion. – Niewykluczone, że euro straciłoby na początku, ale docelowo nastąpiłoby umocnienie, co jest dobre dla złotego. Pod warunkiem że Marine Le Pen nie wygra wyborów we Francji – wtedy na Grecję w ogóle nikt nie będzie patrzył, bo to Francja stanie się ważna.
Opuszczenie strefy euro znacznie większe piętno odcisnęłoby na samej Grecji, która musiałaby przyjąć inną walutę. Mówiło się nawet o sondowaniu, czy nie mógłby to być dolar, jednak najprawdopodobniej skończyłoby się na powrocie do drachmy, która zaczęłaby tracić na wartości. Wraz z nią topniałyby oszczędności i dochody samych Greków.
– Grecy chcą zostać w strefie euro. Boją się tego, co mogłoby się stać po jej opuszczeniu. Rzeczywiście, to by oznaczało kilka lat potężnych problemów. Drachma byłaby potężnie zdewaluowana, czyli wartość ich portfeli i ich zamożność gwałtownie by spadła – tłumaczy Piotr Kuczyński. – Myślę, że parę lat, na pewno 2–3 lata będą bolesne, a potem z drachmą byłoby im lepiej niż z euro.
Na razie jednak wygląda na to, że znów udało się osiągnąć konsensus i kolejna transza z wartego maksymalnie 86 mld euro pakietu popłynie do Aten na spłatę kolejnych długów. Inaczej kraj w lipcu zostałby bez pieniędzy, bo z racji ratingów jest nieobecny na rynku dłużnym. W ostatnim dniu lutego inspektorzy Troiki wracają do Aten, by ocenić postępy reform. Według Piotra Kuczyńskiego kolejny zastrzyk pieniędzy to nie jest recepta na kulejące finanse kraju.
– Dopóki MFW nie odmówi i Schäuble nie zmieni zdania, to będą dyskusje, potem porozumienie, znowu wypłata kolejnej transzy i znowu przedłużenie życia Grecji w strefie euro. Według mnie jest to bezsensowne działanie i strata pieniędzy – ocenia Piotr Kuczyński. – I myślę, że większość ludzi na rynkach to wie.