Po śmierci George&HASH39;a Michaela Monika Jarosińska opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym stwierdziła, że słynny wokalista przez trzy ostatnie lata był jej korespondencyjnym przyjacielem. O znajomości tej miały wiedzieć tylko najbliższe polskiej artystce osoby. Wpis został mocno skrytykowany przez internautów, którzy zarzucili Jarosińskiej kłamstwo i próbę wylansowania się na śmierci wybitnego muzyka.
– Nie będę się tłumaczyć z czegoś, co napisałam, co było też moją prywatną sprawą. Powiedziałam już wszystko w temacie George’a i tylko jest mi po prostu przykro, że już go nie ma – mówi wokalistka.
Gwiazda przyznaje, że powinna się liczyć z ewentualnymi konsekwencjami takiego wpisu, działała jednak pod wpływem emocji. Zapewnia jednocześnie, że nie przejmuje się negatywnymi, często wręcz obraźliwymi, komentarzami internautów.
– Mam to gdzieś, mówiąc tak brutalnie i brzydko – mówi Monika Jarosińska.
Wokalistka twierdzi, że z wiekiem nabrała dystansu do świata, nie bierze więc do siebie opinii hejterów. Jej zdaniem są to w większości ludzie, którzy nie znają jej osobiście ani których ona nie zna. Nie wyklucza jednak, że hejterem okaże się jej znajomy lub sąsiad.
– Już kompletnie mnie to nie rusza, nie dotyka, serdecznie ich pozdrawiam, bo naprawdę już mnie nic nie złamie, mogę tak powiedzieć – mówi Monika Jarosińska.