Afrykański pomór świń to wirusowa, posocznicowa choroba trzody chlewnej o przebiegu ostrym lub przewlekłym zagrażająca człowiekowi. Tego rodzaju przypadłość występuje w szczególności w Afryce, ale na terenie Starego Kontynentu także notowane są jej przypadki. W lutym 2014 roku wykryto wirusa ASF w Polsce. Od tego czasu zanotowano już 88 ognisk ASF, z czego 65 w tym roku.
– Afrykański pomór świń jest problemem dla branży. Sprawia, że nie jest ona w stanie się rozwijać, traci sprzedażowy dostęp do rynków zewnętrznych. To również ograniczenia w produkcji trzody chlewnej, następnie mięsa czy wędlin na obszarach, gdzie pojawia się ognisko ASF. To zaś ma bardzo duży wpływ na funkcjonujące zakłady na ścianie wschodniej. Zaostrzone przepisy o bioasekuracji sprawiają, że na ścianie wschodniej gros gospodarstw rolnych, które produkowały trzodę chlewną, niestety się zamyka – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Dariusz Formela, prezes zarządu Gobarto (d. PKM Duda), firmy zajmującej się rozbiorem czerwonego mięsa.
Resort rolnictwa w połowie lipca zaostrzył przepisy dotyczące bioasekuracji, które mają zapobiegać szerzeniu się afrykańskiego pomoru świń. To m.in. nowe wymogi dotyczące ogrodzenia gospodarstwa, gdzie trzymane są zwierzęta, wdrożenia programu monitorowania i zwalczania gryzoni czy okresowych zabiegów dezynsekcji. Już wiadomo, że nie będzie w stanie ich spełnić ponad 2,7 tys. gospodarstw, w których utrzymywane jest ok. 35,2 tys. świń. Najwięcej oświadczeń złożono w województwach: lubelskim – 1,35 tys. na 17,7 tys. świń, podlaskim – 912 oświadczeń na 10,8 tys. świń i mazowieckim – 447 oświadczeń na 6,6 tys. świń.
– Z punktu widzenia konsumenta ASF nie ma specjalnego znaczenia. Produkty ze stref zapowietrzonych generalnie są bezpieczne dla zdrowia, przeprowadzane w określonej obróbce termicznej, w związku z tym dla konsumenta nie ma ryzyka. Bardziej jest ryzyko sprzedażowe, jeśli chodzi o producentów mięsa, którzy chcieliby eksportować do krajów UE czy poza Unię – tłumaczy Formela.
Paradoksalnie mimo ASF eksport polskiej wieprzowiny rośnie. ARR podaje, że przez pierwsze cztery miesiące 2017 roku sprzedano poza granice 248 tys. ton żywca, mięsa, przetworów i tłuszczów wieprzowych. W ciągu roku to wzrost o 11 proc. Raport BGŻ BNP Paribas „Globalny rynek mięsa czerwonego” wskazuje, że w styczniu i lutym największymi eksporterami wieprzowiny UE na rynki trzecie były Niemcy, Hiszpania i Dania. Polska, z 35,8 tys. ton, plasuje się na 6. miejscu z 15 proc. wzrostem rdr. Wieprzowinę sprzedajemy przede wszystkim do USA i Hongkongu. Ze względu na ASF embargo na polską wieprzowinę wprowadziły jednak kraje azjatyckie. Jego zniesienie mogłoby spowodować znaczny wzrost eksportu.
– Chiny, Korea i Japonia to na pewno atrakcyjne dla nas rynki. W Korei i Japonii polska wieprzowina pojawiała się przez lata, miała bardzo duży udział w imporcie na tamtych rynkach. Obecnie zostaliśmy całkowicie wyparci, zastąpili nas Niemcy, Duńczycy i przede wszystkim Hiszpanie. Na pewno trudno będzie na te rynki wrócić, tylko działalność ministerstwa rolnictwa jest w stanie nam te rynki otworzyć, co oczywiście wpłynęłoby pozytywnie na funkcjonowanie producentów mięsa w Polsce – ocenia prezes Gobarto.
Jeszcze kilka lat temu Japonia była trzecim pod względem wartości rynkiem, na który eksportowaliśmy wieprzowinę. W 2011 roku sprzedano tam mięso o wartości ok. 200 mln euro. W 2013 roku była czwartym największym rynkiem sprzedaży polskiej wieprzowiny.
Obecnie trwają rozmowy dotyczące pozwolenia na sprzedaż wieprzowiny z terenów nieobjętych ASF.
– Liczymy na to, że prace w jakiś sposób się skonkretyzują, że będziemy w stanie wysyłać na te rynki nasze produkty. Nie są to jednak oczywiste rozwiązania. Nowe ogniska ASF stanowią ryzyko z punktu widzenia prowadzonych właśnie rozmów. Tylko bioasekuracja pozwala w rozmowach na szczeblu międzyrządowym dobrze argumentować, że polskie mięso jest bezpieczne – przekonuje Dariusz Formela.